Objawy amor deliria nervosa
Faza pierwsza: zainteresowanie, trudności z koncentracją, suchość
w ustach, pocenie, wilgotne dłonie, zawroty głowy i dezorientacja, obniżona
świadomość, gonitwa myśli, upośledzona zdolność logicznego myślenia.
Faza druga: okresy euforii, histeryczny śmiech i zwiększona
energia, okresy rozpaczy, apatia, zmiany apetytu, gwałtowna utrata wagi lub
przybieranie na wadze, fiksacja, utrata zainteresowań, zaburzona zdolność
logicznego myślenia, zniekształcenie postrzegania rzeczywistości, zaburzenia
snu, bezsenność lub chroniczne zmęczenie, obsesyjne myśli i działania,
paranoja, niepewność.
Faza trzecia (krytyczna): trudności z oddychaniem, bóle w klatce piersiowej,
gardle lub brzuchu, trudności z przełykaniem, odmowa przyjmowania pokarmów,
całkowite upośledzenie zdolności racjonalnego myślenia i działania,
nieobliczalne zachowanie, agresywne myśli i fantazje, halucynacje i urojenia.
Faza czwarta (śmiertelna): emocjonalny lub fizyczny paraliż (częściowy lub
całkowity), śmierć.
Jeżeli
obawiasz się, że ty lub ktoś z twojego otoczenia mógł zachorować na delirię,
zadzwoń pod bezpłatny numer 2 - 300 –
100 – 200, a zapewnimy ci natychmiastową pomoc i leczenie.
Obwieszczenie z dnia 3 kwietnia 2014r.
***
Wszystko
zaczęło się pewnego ciepłego, marcowego dnia, a dokładnie dwudziestego
dziewiątego marca.
Konoha jak zawsze była skąpana w
słońcu, ptaki ćwierkały i nic nie wskazywało na to, że sielanka, w której
trwaliśmy, za chwilę się skończy. Wszystko było takie jak zawsze, a najgorsze
miało dopiero nadejść.
Żadne z nas nie myślało wtedy, że
nie będzie nam dane być szczęśliwym małżeństwem.
Tego właśnie dnia szłam razem z
Kakashim, moim ukochanym, główną ulicą wioski, trzymając go za rękę.
Mieszkańcy Konoha już od dawna przestali zwracać na nas uwagę, a
przedstawicielki płci pięknej nie wzdychały do mężczyzny, i nie próbowały na
siłę go uwieść, odkąd ogłosiliśmy nasze zaręczyny rok wcześniej.
-
Kakashi – zaczęłam, wtulając głowę w jego bark.
Poczułam na sobie jego wzrok oraz
ciepły, pełen szczerości uśmiech. Dłoń Hatake wylądowała na mojej talii.
Mężczyzna przyciągnął mnie bliżej siebie, po czym szepnął:
-
Co? – poczułam jego ciepłe usta, które nie były okryte maską na swojej skroni.
-
Nic. Po prostu uwielbiam wypowiadać twoje imię – dodałam, unosząc głowę i
spoglądając w jego czarne oko; drugie miał skryte za opaską. Ukrywał pod nią
bardzo potężne dōjutsu, do których należał Sharingan. Lecz nie
dlatego podziwiałam swojego męża. Nie dlatego, że był bardzo silny i mało kto
mógł się z nim równać. Podziwiałam go za to, jakim człowiekiem był – dobrym,
sprawiedliwym, uczciwym, troskliwym i opiekuńczym. Jednakże byłam jedną z
niewielu osób, które znały jego prawdziwą naturę. Kakashi nikomu przypadkowemu
jej nie pokazywał, a i ja musiałam mu obiecać, że nikomu nie powiem, dopóki on
sam nie będzie tego chciał. No więc milczałam.
Wracając jednak do mojego męża. Jest
to wysoki mężczyzna o srebrnych włosach, które łamały prawa fizyki, ponieważ odstawały
na wszystkie strony, czarnych jak węgiel oczach oraz wąskich, lecz dość pełnych
ustach. Jednym słowem – był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziałam.
Natomiast ja… Cóż. Jestem kompletnym przeciwieństwem Kakashi’ego. Po pierwsze –
ciemne włosy i bardzo jasne niebieski oczy, do tego ten niski wzrost... Jeszcze
jakby tego było mało, byłam cholernie nerwowa i bardzo łatwo można mnie
wyprowadzić z równowagi. Jedyną osobą, na którą się nie denerwowałam, był właśnie
Kakashi. Mój spokojny, stateczny i cichy małżonek. Mieliśmy jednak parę cech, które
nas łączą – na przykład miłość do książek lub też powaga, która nie był odpowiednia do naszego wieku. Nie znosiliśmy też imprezować i preferowaliśmy swoje
własne towarzystwo, bez natrętnych ludzi, którzy próbowali się do nas zbliżyć.
Nie cierpieliśmy też fałszywości i chamstwa. Oboje byliśmy szczerzy i nie baliśmy się
mówić to, co myśleliśmy. Nie pozwalaliśmy też sobą rządzić, szczególnie ja. I może
dlatego miałam w swoim czasie na pieńku z różnymi osobami. Podpadłam też paru
kolejnym, mówiąc to, co o nich myślę. Ale miałam to gdzieś. Przynajmniej
dowiedzieli się trochę prawdy o sobie.
Idąc, rozmyślałam nad różnymi
rzeczami, jak zwykle zresztą. Szczególnie niepokoiła mnie przyszłość moja i
Kakashi’ego jako małżeństwa. Nie dlatego, że miałam obawy, że się rozejdziemy.
Martwiło mnie to, że kiedyś, bogowie uchowajcie, Kakashi nie wróci z misji, a
ja zostanę sama z gromadką dzieci, z których najmłodsze w ogóle nie pozna ojca
i będzie obwiniało go o to, że nas zostawił.
No tak, z tego wszystkiego
zapomniałam powiedzieć, że Kakashi jest ninja, w związku z tym bardzo często
nie było go w domu. Ja natomiast byłam lekarzem w wioskowym szpitalu. Moją
specjalizacją są choroby układu hormonalnego.
Nagle z otępienia wyrwał mnie głos
Kakashi’ego.
- Aiko, widzisz, co tam się dzieje? – zapytał, wskazując dłonią na przeciwległy
kraniec ulicy. Spojrzałam w tamtym kierunku i dostrzegłam przepychających się
ludzi. Jedną ze stron konfliktu była policja.
Jako lekarz wiedziałam, że w trakcie
takiej bójki z pewnością na siniakach się nie skończy i, zanim Kakashi zdołał
mnie powstrzymać, pobiegłam przed siebie.
Słyszałam jego kroki za sobą. Tupot
jego stóp wybijał jednostajny, równy rytm.
Niestety, biegnąc w tamtym kierunku,
nie wiedzieliśmy jeszcze, jak wielki popełniliśmy błąd.
***
Kiedy dotarliśmy na miejsce,
zrozumieliśmy, że nie była to zwykła bójka, która z reguły wywiązuje się po
jakimś lekkim przewinieniu. Musiała wydarzyć się jakaś grubsza sprawa, ponieważ
policjanci byli znacznie bardziej uzbrojeni niż to zwykle bywa.
-
Co tu się stało? – zawołał Kakashi, łapiąc mnie za rękę.
Jeden z policjantów odwrócił się i
spojrzał na nasze splecione dłonie. Nagle jego mina z pozoru obojętnej zmieniła
się na zaskoczoną, a potem mężczyzna wrzasnął:
-
Zarażeni!
Nie wiedzieliśmy, o co mu chodzi.
Jacy znów zarażeni? Byliśmy przecież kompletnie zdrowi.
-
O co chodzi? – zapytałam. – Co się, do diabła, dzieje?
Nie odpowiedział mi. Zamiast tego
rzucił się na mnie z pałką, którą po chwili zaczął okładać.
Usłyszałam wrzask Kakashi’ego,
którego otoczyła pozostała czwórka policjantów. Dwóch z nich złapało go mocno
za ramiona, uniemożliwiając wymierzenie jakiegokolwiek ciosu, który zdołałby
powalić przeciwnika.
Jęknęłam, kiedy pałka uderzyła mnie
w żebra, wytrącając powietrze z płuc. Po chwili poczułam, jak ciężki but
policjanta ląduje na moich ustach. Trysnęła krew. Kakashi krzyczał.
Przekręcając się z trudem na bok,
dostrzegłam, że kawałek dalej miała miejsce podobna sytuacja. W tej właśnie
chwili bito staruszka, który próbował ochronić przed ciosem swoją żonę. Starzec
dostał cios w głowę, a potem kolana ugięły się pod nim, a on sam runął na
ziemię, gdzie znieruchomiał. Nie trzeba było być bardzo inteligentnym ani
spostrzegawczym, aby wiedzieć, że nie żył. Starsza kobieta zaniosła się
spazmatycznym szlochem. Odwróciłam wzrok, nie chciałam oglądać tej masakry,
którą w tej chwili sama zaczynałam doświadczać.
Kątem oka dostrzegłam Kakashi’ego,
który zakrwawiony, wciąż próbował wyrwać się policjantom. Serce zabiło mi
mocniej na ten widok. Cholera jasna,
pomyślałam, nie mogę go tak zostawić,
muszę mu jakoś pomóc.
Zauważyłam, jak policjant wymierza
cios pałką w kierunku mojej głowy. Nie myśląc za wiele, uniosłam rękę, a pałka,
wcześniej wymierzona w skroń, wylądowała na przedramieniu. Ból był potworny,
jednak nie skończył się połamaniem ręki.
Policjant nie krył zaskoczenia, a ja
to wykorzystałam. Podniosłam się chwiejnie na nogi, a potem zamachnęłam się.
Pięść trafiła w sam środek nosa mężczyzny. Po raz kolejny trysnęła krew, której
część znalazła się na mojej twarzy. Nie dbałam o to jednak. W momencie gdy
policjant ścisnął dłonią złamany nos, kopnęłam go w krocze. Upadł na ziemię,
jęcząc z bólu. W podobny sposób poznałam Kakashi’ego. Myśląc, że to zboczeniec,
przywaliłam mu w to samo miejsce.
-
Nie waż się tknąć mnie lub mojego męża, zrozumiano? – warknęłam, uderzając go
stopą w brzuch. W tym samym momencie pojęłam, że popełniłam kolejny błąd.
Zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam kolejny krzyk Kakashi’ego.
- Aiko, uciekaj! Uciekaj stąd!
Obejrzałam się. W moją stronę biegli
dwaj pozostali policjanci. Z jednym bym sobie poradziła, ale nie z dwoma.
Postawiłam krok w przód. Czekaj, odezwał się głos w mojej
głowie, naprawdę chcesz go zostawić?
Kakashi’ego, swojego męża?
Nie mogłam. Przecież go kochałam,
jak nikogo innego na tym świecie. Był dla mnie najważniejszy, więc jak mogłam
uciec niczym zwykły tchórz i po prostu go zostawić?
Zatrzymałam się, po czym spojrzałam
na Kakashi’ego, myśląc: Uratuję cię nawet
za cenę życia. On jednak nie zrozumiał mojego przekazu albo po prostu nie
chciał go usłyszeć. Zamiast tego wrzasnął:
-
WIEJ, AIKO!!!
Byłam głupia, słuchając go w tym
momencie. Spojrzałam błagalnie ten jeden, jedyny raz w jego kochane oczy, a
potem odwróciłam się i pobiegłam przed siebie, słysząc wyraźny głos mojego
męża:
-
Poradzę sobie, nie martw się o mnie!
Płacząc i równocześnie czując się
jak ostatni śmieć, wybiegłam z wioski.
***
To na razie tyle z mojej skromnej strony. Rozdział pierwszy się pisze, myślę że niedługo go opublikuję, lecz nie mam pojęcia kiedy, ze względu na szkołę oczywiście. Z reguły mam czas tylko w piątki, aby coś opublikować bądź wejść na kompa. Cóż, szkoła robi swoje, a bio-chem szczególnie. No nic, to tyle. Do następnego, kochani (jeżeli ktoś to w ogóle będzie czytał)!
Zmiażdżyłaś mnie. :D
OdpowiedzUsuńJak tak sobie gawędziłyśmy i zadałaś mi te kilka pytań, miałam wrażenie, że będzie to wyglądać troszkę inaczej. W sensie, że treść! :D
A tu taka niespodzianka. Czytałam z szeroko otwartymi oczyma i rozdziawioną gębą. xD Szczególnie tę brutalną końcówkę! Chcę więcej!
Aaa, Megan <3
Mogę o to zapytać na gadu, ale co się będę. :D Mogę udostępnić to na fanpage'u? :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa poprosze o next rozdzial juzhehe :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo no widzę, że zaczynasz się rozkręcać to ja też poproszę o nowy rozdział wtedy dodam jeszcze coś od siebie pozdrawia twoja Bell. :D
UsuńNie pamiętałam, czy wczoraj skomentowałam xD Prolog bardzo piękny, ale końcówka mnie zaskoczyła. Takie tam opowieści o mężu, żonie, miłości, a tu nagle już akcja ;o Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńP.S.
Opuszczasz ostatniego bloga? :c
O to chodziło. Nie chciałam, aby nowe opowiadanie było takie, lekko mówiąc, ckliwe. Nie lubię takich.
UsuńNie mam dziś czasu czytać ale powiem ci, że przeczytam choćby się okazało beznadzieje i złe i okropne. Bo a kocham Kakashiego, b kocham delirie choć przeczytałam tylko pierwsza część, c wreszcie coś oryginalnego.
OdpowiedzUsuńWracam jutro.